Austria 2013 - Salzburg



Salzburg... dla mnie białe miasto. Mury większości budynków są otynkowane na biało lub wykonane z białego marmuru. Starówka została wpisana na listę UNESCO. Zwiedzanie miasta tak rozległego i tak pięknego, że za każdym rogiem mieści się obiekt warty zainteresowania, wymaga czasu i dobrego towarzystwa. Ja niestety wylądowałam w tym mieście na ok 3 godziny pod ręką z pięciolatką i z mężem (ale On akurat jest świetnym towarzystwem :)) Z parasolem w jednym ręku i aparatem w drugim próbowałam chłonąć jak najwięcej... Jak opuszczałam Salzburg wiedziałam, że jeszcze muszę tam wrócić... czułam niedosyt.


























Główną atrakcją Salzburga jest zamek i jego położenie. Festung Hohensalzburg dosłownie Forteca Wysokiego Salzburga, to zamek usytuowany na wzgórzu Festungsberg, nad miastem. Dotarcie do niego wymagało wjechania kolejką linowo-szynową na górę. W zamku jest wiele ciekawych zakamarków min. muzeum marionetek - niesamowita atrakcja dla dzieci, które same mogą spróbować poruszać jedną z dostępnych dla zwiedzających lalek.



Wejście do zamku znajduje się zaraz koło wieży. W tym miejscu rozciąga się widok na całe miasto.

Na zamku jest wiele dziedzińców i połączonych ze sobą budynków. Wygląda troszkę jak małe miasto.



Na terenie fortecy jest wiele urokliwych zakamarków i  przejść z małymi drzwiczkami.

Brama dla koni prowadząca korytarzem do nadwornego kowala.

Ciekawie zaprezentowana instalacja zbroi i broni białej.

Następnym punktem naszej wycieczki była Katedra Św. Ruperta. Największe wrażenie zrobiły na mnie bogato zdobione ściany świątyni (ale nie złotem!!) Zresztą sami zobaczcie.





Jedne z dwóch bocznych drzwi katedry


Dalej udaliśmy się pospacerować wąskimi uliczkami starego miasta. Podziwialiśmy kolorowe witryny i całe mnóstwo kafejek i sklepików poukrywanych w dziedzińcach kamienic. I wszystko byłoby cudowne... nawet nie przeszkadzał mi już deszcz... aż nagle moja córeczka zorientowała się, że nie ma swojego ukochanego Szarego Kotka (przytulanka nieustannie towarzysząca naszej pociesze od 2 roku życia, notabene przywieziona z Austrii ze Stubaiu). W panice przeglądałam kolejne zdjęcia, w poszukiwaniu ostatniego z kotkiem. Wszystko wskazywało, że pozostał on w Katedrze. Spieszyliśmy się, jakbyśmy zostawili tam co najmniej kluczyki od naszego auta!! A Szary Kotek, pozostawiony przez uczciwego znalazcę, czekał na nas zatknięty za wielką klamkę głównych drzwi wejściowych do Katedry :/ Nie będę ukrywała, że ta pogoń wyczerpała resztki naszych sił. Zmarznięci i zmęczeni wróciliśmy do samochodu. Do tej pory tli się we mnie nadzieja, że jeszcze kiedyś tam wrócę.

Usypany stos kul armatnich i moja osobista bomba, czyniąca często spustoszenie w moich planach :)
P.S. Oczywiście ze swoim Szarym Kotkiem :)